Cześć! Bardzo was przepraszam, że dodaję tak późno,
ale nie miałam kiedy napisać i jeszcze rodzice kazali mi wychodzić na dwór,
bo ,,jest ładna pogoda, słońce świeci".
Ten rozdział dedykuję... dobra, co mi tam, zaszaleję:
-dla wszystkich czytelników!
Proszę wszystkich czytelników o komentarz.
Chciałabym się dowiedzieć ile was jest :)
Za błędy bardzo przepraszam.
PS. Jeżeli zdarzy się, że nie będzie gdzieś przecinka to oznacza, że nie jestem już głodna :D
Blaise
To było dziwne. Stali i patrzyli się na siebie. Czyżby
coś do siebie czuli? W sumie Draco myśli, że Hermiona nie jest czystej krwi, a
może się dowiedział od kogoś? A co Hermiona do niego czuje? Czy widzi coś w
jego oczach? Nie to niemożliwe, a może? Po mojej głowie chodziły te i inne
pytania. Ale byłem już trochę pijany, więc nie potrafiłem na nie odpowiedzieć.
Tak, jestem już lekko wstawiony. Dziwne? No pewnie, że nie. Przed przyjściem
Hermi wypiłem jakieś jedną lub dwie … butelki. Minęło chyba pięć minut, a oni
nadal się na siebie gapią. Lewą ręką złapałem Hermionę, a w tym samym czasie
prawą ręką wziąłem Draco i przybliżyłem ich tak blisko siebie, że prawie
stykali się nosami.
- No gołąbeczki, na co czekacie?
Od razu od siebie odskoczyli. Hermiona miała rumieńce
na twarzy, a Draco wredny uśmieszek.
-Co ona tu robi?- Draco wreszcie oprzytomniał.
-To może ja pójdę.- oznajmiła Hermiona i już była przy
drzwiach, ale kazałem jej usiąść przy stole. Tak samo miał zrobić Draco. Stół
był prostokątny. Zrobiony z dębowego drewna. Leżał na nim mały, skromny obrus.
Był lekko owalny, w jasnozielonym kolorze. Smok usiadł naprzeciwko Miony, a ja
usiadłem tak, żeby widzieć tą dwójkę.
-Wyjaśni mi ktoś wreszcie co robi tu ta szlama?- wskazał
palcem na Mionę, a ja nic nie mówiąc nalałem każdemu do szklanki Ognistej.-
Odpowiesz mi?!
-Po pierwsze Hermiona nie jest nieczystej krwi, po
dru…- nie mogłem dokończyć bo Draco przerwał mi bezczelnie.
-Że co?!
-To, że nie jestem szlamą, ani półkrwi.- powiedziała
Miona mieszając rurką w swojej szklance.
-Czyli pozostaje, że jesteś czystej krwi- mruknął pod
nosem, ale wciąż nie dowierzał. Wziął duży łyk ze szklanki.
-Dziesięć punktów dla Dracona Malfoya za
spostrzegawczość.- powiedziałem, ale on nic sobie z tego nie robił. Myślał
przez jakiś czas.
- To oznacza, że Granger to nie twoje nazwisko… Więc
kim jesteś?- spojrzał się na nią. Przybliżył szklankę do swoich ust i wziął
mniejszy łyk niż ostatnio. Jeszcze nie zdążył połknąć płynu, a ja mu
odpowiedziałem:
-Jest moją siostrą.- Smok wypluł wszystko co mu
zostało w moją stronę.
-Co?! Ale naprawdę?- chciał się upewnić i spojrzał
znowu na dziewczynę.
-Tak.- mruknęła Herm nie patrząc się na niego.
Pół
godziny później
Hermiona
Draco wypił już z jakieś cztery szklanki, ale był
jeszcze trzeźwy, czego nie można powiedzieć o moim braciszku. Upił się
okropnie. Nie wiem z jakiego powodu pijemy. A może Ślizgoni piją bez powodu?
Nie znam ich zwyczajów, ani nie koleguję się z żadną osobą z tego domu. Może
powinnam zacząć? Oni chyba nie są źli. Łatwo mi się rozmawia z Blaisem. Malfoy
nie jest taki wredny na jakiego się wydaje. Już wiem. W tym roku spróbuję się
zaprzyjaźnić z kimś ze Slytherinu. Tak to już postanowione. Ale to teraz
chwilowo nie ważne. Muszę coś zrobić z Malfoyem. Ciągle na mnie zerka. Pewnie
myśli, że tego nie widzę. Nie wiem co mam robić. Patrzę na szklankę, a czasami
mieszam lub bawię się rurką, w kolorze oczywiście zielonym. Nie za dużo w tym pokoju zielonego?
Ślizgoni są niemożliwi. Wszędzie zielony. No bez przesady ja nie mam czerwieni
i złota wszędzie. A oni co? Znowu poczułam na sobie wzrok Malfoya. Podniosłam
głowę znad szklanki i spojrzałam w jego stalowoszare oczy. Nagle mignęło w nich
jakaś iskierka. Nie to niemożliwe. Pewnie
mi się przewidziało. Patrzenie się w jego oczy potraktowałam jako bitwę. Chciałam,
żeby pierwszy przestał, ale to nie nastawało. Przerwał nam Blaise:
-Miłość rośnie wokół was...- zaczął śpiewać. Gdybym potrafiła
zabijać wzrokiem, mielibyśmy jednego trupa w pokoju i Blaise leżałby na
podłodze.
-Zabini mówił ci ktoś, że jesteś kompletnym debilem i
idiotą zarazem?- takie o to słowa wyszły Malfoyowi z ust, gdy przyłożył sobie dłonią w
czoło.
-Przerwałeś mi- Diabeł wyglądał jakby miał się za
chwilę rozpłakać.
-No i co z tego?
-Jestem smutny.
-Ach. Jaka szkoda.
-Chluśniem, bo uśniem.- Blaise dolał sobie ognistej do
prawie już pustej szklanki. Wypił jeden łyk, po czym opadł na stół. Pod siłą jego
upadku stół przewrócił się z zawartością na niego, a ten osunął się na podłogę.
-Zasnął.- zauważyłam błysk radości w jego oczach. Popatrzył
się na mnie.- Zanieśmy go jego garderoby i zamknijmy tam.
-Bardzo fajny pomysł Malfoy.
-Mów do mnie Draco lub Smok.- puścił mi oczko, a ja
zaśmiałam się.
-Dobra. A teraz podnosimy go na trzy... Raz, dwa, trzy.-
Blaise był ciężki, ale udało nam się. Tak jak było w planie zanieśliśmy go
garderoby i zamknęliśmy w niej. Gdy wróciliśmy Malfoy… znaczy się Draco wskazał
mi gestem, żebym usiadła na sofie. Za to on klęknął przede mną.
-Hermiona chciałem cię pro…- nie dokończył, bo mu
przerwałam.
-Co ty wyrabiasz Draco?!
-Granger daj mi dokończyć.
-Ok.
-Chciałem cię prosić o…- znowu nie dokończył, bo
kolejny raz mu przerwałam.
-Ale ty mi się chyba nie chcesz oświadczyć?-
powiedziałam ze strachem w oczach.
-Cholera jasna Granger. Nie chcę. Dasz mi wreszcie
dokończyć?- kiwnęłam mu, że się zgadzam.- Chciałbym cię przeprosić. Przez te
sześć lat wyzywałem cię, gnębiłem. Jest mi
z tego powodu wstyd. Uwierz mi, że ja tego nie chciałem. Mój ojciec już od
małego wmawiał mi, że szla.. przepraszam, że czarodziejów mugolskiego
pochodzenia trzeba tępić. Mówił, że w ogóle nie powinni istnieć. Wreszcie po
tylu latach zrozumiałem, że on nie ma racji. Ja bardzo cię przepraszam. Wiem,
że mi tego nie wybaczysz, ale bardzo chciałbym zacząć naszą znajomość od nowa.-
to co powiedział zamurowało mnie totalnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie
odzywałam się dłuższy czas.- No pięknie, przeprosiłem cię, a ciebie zatkało.
-Ja po prostu… no zabrakło mi słów… Ale wiedz, że tak
szybko ci nie wybaczę. Przez te sześć lat wylałam morze łez i wszystkie były
przez ciebie.- Draco usiadł obok mnie.
-Ja wiem… przepraszam... Zaraz, zaraz ty powiedziałaś,
że tak szybko mi nie wybaczysz… Czyli kiedyś to zrobisz?- powiedział z nutką nadziei w głosie, próbował to zakryć maską obojętności, ale mu się nie udało.
-Nie powiedziałam, że tak ani, że nie.- uśmiechnęłam
się.
-Będę czekał.- na jego twarzy też pojawił się uśmiech,
tyle, że taki tyci, tyci.
Z garderoby było słychać jakiś głos. Zaciekawiona podeszłam pod drzwi, a za mną przyszedł też Draco.
-Hyy. Zamknęli mnie. Co za ciołki!-Blaise mruczał pod nosem.
-Ej. My wszystko słyszymy.- co dziwne, ale powiedziałam to równo ze Smokiem.
-Phi. Nie obchodzi mnie to, że słyszycie.
-Udajmy, że idziemy.- szepnął mi Draco do ucha. Zrobiliśmy tak jak mówił.
-Miiiłość rooośnie woookół nich, w tę dziiiwną, cieemną nooc, naareszcie zaczynają w zgodzie żyć, maagiczną czuując mooooc.*- Blaise myśląc, że poszliśmy, zaczął śpiewać. Razem z blondynem zaczęliśmy się śmiać.
-Z przykrością muszę ci przyznać braciszku, że masz piękny głos. Mam nadzieję, że te słowa nie dotrą do twojego serca i go nie złamią. Bo będzie mi smutno.- po wypowiedzeniu tego zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać i za chwilę dołączył się do mnie Draco i Blaise.
Wróciłam na sofę, a zaraz dołączył się do mnie Smok. Powoli osuwałam się w stronę blondyna. Moja głowa
położyła się na jego ramieniu. Poczułam lekki dreszcz przechodzący po plecach.
To było nawet przyjemne uczucie. Byłam zmęczona. Nie wiedząc kiedy- zasnęłam. Teraz
nie śnił mi się żaden koszmar. Było całkowicie odwrotnie. Miałam przepiękny
sen. W głównej roli był pewien tajemniczy blondyn…
*Jest to piosenka z Króla Lwa, którą troszkę przerobiłam, żeby pasowała :)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział. To zależy kiedy
będę miała czas :)
Edit: w czwartej linijce od dołu dodałam jedno zdanie. Bardzo was przepraszam za ta pomyłkę. Moja skleroza jest straszna! I pomyśleć, że to czytałam i wszystko mi pasowało. Ghhr. Jeszcze raz przepraszam.