wtorek, 20 sierpnia 2013

2.

Cześć! Bardzo was przepraszam, że dodaję tak późno,
ale nie miałam kiedy napisać i jeszcze rodzice kazali mi wychodzić na dwór,
bo ,,jest ładna pogoda, słońce świeci".
Ten rozdział dedykuję... dobra, co mi tam, zaszaleję:
-dla wszystkich czytelników!
Proszę wszystkich czytelników o komentarz.
Chciałabym się dowiedzieć ile was jest :)
Za błędy bardzo przepraszam.
PS. Jeżeli zdarzy się, że nie będzie gdzieś przecinka to oznacza, że nie jestem już głodna :D

šBlaise
To było dziwne. Stali i patrzyli się na siebie. Czyżby coś do siebie czuli? W sumie Draco myśli, że Hermiona nie jest czystej krwi, a może się dowiedział od kogoś? A co Hermiona do niego czuje? Czy widzi coś w jego oczach? Nie to niemożliwe, a może? Po mojej głowie chodziły te i inne pytania. Ale byłem już trochę pijany, więc nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Tak, jestem już lekko wstawiony. Dziwne? No pewnie, że nie. Przed przyjściem Hermi wypiłem jakieś jedną lub dwie … butelki. Minęło chyba pięć minut, a oni nadal się na siebie gapią. Lewą ręką złapałem Hermionę, a w tym samym czasie prawą ręką wziąłem Draco i przybliżyłem ich tak blisko siebie, że prawie stykali się nosami.
- No gołąbeczki, na co czekacie?
Od razu od siebie odskoczyli. Hermiona miała rumieńce na twarzy, a Draco wredny uśmieszek.
-Co ona tu robi?- Draco wreszcie oprzytomniał.
-To może ja pójdę.- oznajmiła Hermiona i już była przy drzwiach, ale kazałem jej usiąść przy stole. Tak samo miał zrobić Draco. Stół był prostokątny. Zrobiony z dębowego drewna. Leżał na nim mały, skromny obrus. Był lekko owalny, w jasnozielonym kolorze. Smok usiadł naprzeciwko Miony, a ja usiadłem tak, żeby widzieć tą dwójkę.
-Wyjaśni mi ktoś wreszcie co robi tu ta szlama?- wskazał palcem na Mionę, a ja nic nie mówiąc nalałem każdemu do szklanki Ognistej.- Odpowiesz mi?!
-Po pierwsze Hermiona nie jest nieczystej krwi, po dru…- nie mogłem dokończyć bo Draco przerwał mi bezczelnie.
-Że co?!
-To, że nie jestem szlamą, ani półkrwi.- powiedziała Miona mieszając rurką w swojej szklance.
-Czyli pozostaje, że jesteś czystej krwi- mruknął pod nosem, ale wciąż nie dowierzał. Wziął duży łyk ze szklanki.
-Dziesięć punktów dla Dracona Malfoya za spostrzegawczość.- powiedziałem, ale on nic sobie z tego nie robił. Myślał przez jakiś czas.
- To oznacza, że Granger to nie twoje nazwisko… Więc kim jesteś?- spojrzał się na nią. Przybliżył szklankę do swoich ust i wziął mniejszy łyk niż ostatnio. Jeszcze nie zdążył połknąć płynu, a ja mu odpowiedziałem:
-Jest moją siostrą.- Smok wypluł wszystko co mu zostało w moją stronę.
-Co?! Ale naprawdę?- chciał się upewnić i spojrzał znowu na dziewczynę.
-Tak.- mruknęła Herm nie patrząc się na niego.
Pół godziny później
Hermionaš
Draco wypił już z jakieś cztery szklanki, ale był jeszcze trzeźwy, czego nie można powiedzieć o moim braciszku. Upił się okropnie. Nie wiem z jakiego powodu pijemy. A może Ślizgoni piją bez powodu? Nie znam ich zwyczajów, ani nie koleguję się z żadną osobą z tego domu. Może powinnam zacząć? Oni chyba nie są źli. Łatwo mi się rozmawia z Blaisem. Malfoy nie jest taki wredny na jakiego się wydaje. Już wiem. W tym roku spróbuję się zaprzyjaźnić z kimś ze Slytherinu. Tak to już postanowione. Ale to teraz chwilowo nie ważne. Muszę coś zrobić z Malfoyem. Ciągle na mnie zerka. Pewnie myśli, że tego nie widzę. Nie wiem co mam robić. Patrzę na szklankę, a czasami mieszam lub bawię się rurką, w kolorze oczywiście zielonym. Nie za dużo w tym pokoju zielonego? Ślizgoni są niemożliwi. Wszędzie zielony. No bez przesady ja nie mam czerwieni i złota wszędzie. A oni co? Znowu poczułam na sobie wzrok Malfoya. Podniosłam głowę znad szklanki i spojrzałam w jego stalowoszare oczy. Nagle mignęło w nich jakaś iskierka. Nie to niemożliwe. Pewnie mi się przewidziało. Patrzenie się w jego oczy potraktowałam jako bitwę. Chciałam, żeby pierwszy przestał, ale to nie nastawało. Przerwał nam Blaise:
-Miłość rośnie wokół was...- zaczął śpiewać. Gdybym potrafiła zabijać wzrokiem, mielibyśmy jednego trupa w pokoju i Blaise leżałby na podłodze.
-Zabini mówił ci ktoś, że jesteś kompletnym debilem i idiotą zarazem?- takie o to słowa wyszły Malfoyowi z ust, gdy przyłożył sobie dłonią w czoło.
-Przerwałeś mi- Diabeł wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
-No i co z tego?
-Jestem smutny.
-Ach. Jaka szkoda.
-Chluśniem, bo uśniem.- Blaise dolał sobie ognistej do prawie już pustej szklanki. Wypił jeden łyk, po czym opadł na stół. Pod siłą jego upadku stół przewrócił się z zawartością na niego, a ten osunął się na podłogę.
-Zasnął.- zauważyłam błysk radości w jego oczach. Popatrzył się na mnie.- Zanieśmy go jego garderoby i zamknijmy tam.
-Bardzo fajny pomysł Malfoy.
-Mów do mnie Draco lub Smok.- puścił mi oczko, a ja zaśmiałam się.
-Dobra. A teraz podnosimy go na trzy... Raz, dwa, trzy.- Blaise był ciężki, ale udało nam się. Tak jak było w planie zanieśliśmy go garderoby i zamknęliśmy w niej. Gdy wróciliśmy Malfoy… znaczy się Draco wskazał mi gestem, żebym usiadła na sofie. Za to on klęknął przede mną.
-Hermiona chciałem cię pro…- nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Co ty wyrabiasz Draco?!
-Granger daj mi dokończyć.
-Ok.
-Chciałem cię prosić o…- znowu nie dokończył, bo kolejny raz mu przerwałam.
-Ale ty mi się chyba nie chcesz oświadczyć?- powiedziałam ze strachem w oczach.
-Cholera jasna Granger. Nie chcę. Dasz mi wreszcie dokończyć?- kiwnęłam mu, że się zgadzam.- Chciałbym cię przeprosić. Przez te sześć lat wyzywałem cię, gnębiłem. Jest mi z tego powodu wstyd. Uwierz mi, że ja tego nie chciałem. Mój ojciec już od małego wmawiał mi, że szla.. przepraszam, że czarodziejów mugolskiego pochodzenia trzeba tępić. Mówił, że w ogóle nie powinni istnieć. Wreszcie po tylu latach zrozumiałem, że on nie ma racji. Ja bardzo cię przepraszam. Wiem, że mi tego nie wybaczysz, ale bardzo chciałbym zacząć naszą znajomość od nowa.- to co powiedział zamurowało mnie totalnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie odzywałam się dłuższy czas.- No pięknie, przeprosiłem cię, a ciebie zatkało.
-Ja po prostu… no zabrakło mi słów… Ale wiedz, że tak szybko ci nie wybaczę. Przez te sześć lat wylałam morze łez i wszystkie były przez ciebie.- Draco usiadł obok mnie.
-Ja wiem… przepraszam... Zaraz, zaraz ty powiedziałaś, że tak szybko mi nie wybaczysz… Czyli kiedyś to zrobisz?- powiedział z nutką nadziei w głosie, próbował to zakryć maską obojętności, ale mu się nie udało.
-Nie powiedziałam, że tak ani, że nie.- uśmiechnęłam się.
-Będę czekał.- na jego twarzy też pojawił się uśmiech, tyle, że taki tyci, tyci.
Z garderoby było słychać jakiś głos. Zaciekawiona podeszłam pod drzwi, a za mną przyszedł też Draco.
-Hyy. Zamknęli mnie. Co za ciołki!-Blaise mruczał pod nosem.
-Ej. My wszystko słyszymy.- co dziwne, ale powiedziałam to równo ze Smokiem.
-Phi. Nie obchodzi mnie to, że słyszycie.
-Udajmy, że idziemy.- szepnął mi Draco do ucha. Zrobiliśmy tak jak mówił. 
-Miiiłość rooośnie woookół nich, w tę dziiiwną, cieemną nooc, naareszcie zaczynają w zgodzie żyć, maagiczną czuując mooooc.*- Blaise myśląc, że poszliśmy, zaczął śpiewać. Razem z blondynem zaczęliśmy się śmiać.
-Z przykrością muszę ci przyznać braciszku, że masz piękny głos. Mam nadzieję, że te słowa nie dotrą do twojego serca i go nie złamią. Bo będzie mi smutno.- po wypowiedzeniu tego zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać i za chwilę dołączył się do mnie Draco i Blaise.
Wróciłam na sofę, a zaraz dołączył się do mnie Smok. Powoli osuwałam się w stronę blondyna. Moja głowa położyła się na jego ramieniu. Poczułam lekki dreszcz przechodzący po plecach. To było nawet przyjemne uczucie. Byłam zmęczona. Nie wiedząc kiedy- zasnęłam. Teraz nie śnił mi się żaden koszmar. Było całkowicie odwrotnie. Miałam przepiękny sen. W głównej roli był pewien tajemniczy blondyn…
*Jest to piosenka z Króla Lwa, którą troszkę przerobiłam, żeby pasowała :)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział. To zależy kiedy
będę miała czas :)

Edit: w czwartej linijce od dołu dodałam jedno zdanie. Bardzo was przepraszam za ta pomyłkę. Moja skleroza jest straszna! I pomyśleć, że to czytałam i wszystko mi pasowało. Ghhr. Jeszcze raz przepraszam.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

1.

Hej! Zdecydowałam się na pisanie bloga, 
więc jestem. 
Kilka wyrazów jest napisanych kolorem.
Zrobiłam to, żebyście wiedzieli o jaki odcień koloru mi chodzi. :)
Rozdział dedykuję:
- BoBosi - za to, że dzięki niej poznałam Dramione
oraz za kilka pomysłów na dwa pierwsze rozdziały.
A teraz bez przedłużania.
Zapraszam do czytania.
Haha zrymowałam :D 



Na dworze było bardzo gorąco, a zarazem i duszno. Po takiej pogodzie można się spodziewać tylko i wyłącznie burzy. W dosyć dużym pokoju na łóżku z dębowego drewna leżała dziewczyna. Z daleka można było dostrzec jej brązowe, świecące od łez oczy. Ubrana zwyczajnie, jakieś rurki i ładna bluzka z lekkim dekoltem. Tak jak lubiła. Tą dziewczyną była Hermiona. Jej głowę zadręczały wydarzenia z ostatnich kilku godzin.
Kilka godzin wcześniej
-Ludzie, którzy się tobą opiekowali nie żyją, przykro nam skarbie.- po wypowiedzeniu tych okropnych słów, zamożna pani, którą skądś znam, ale nie wiem skąd, przytuliła mnie, już płaczącą i przejętą ich śmiercią.
-A..a..ale jjjak??-zapytałam, gdy się lekko uspokoiłam i mogło mi coś przejść przez gardło.
-Nikt tego nie potrafi wyjaśnić, ale na miejscu zbrodni znaleziono piłę mechaniczną, na której nie ma żadnych odcisków śladów palców.- wyswobodziłam się z jej odcisku i spojrzałam na nią.
-Mogę się jeszcze o coś zapytać?
-Oczywiście Hermiono.
-Czemu powiedziała pani ludzie, którzy się mną opiekowali?
-Ponieważ to nie byli twoi biologiczni rodzice.- wtrącił się teraz pan stojący obok.
-Jak to?!- Ogarnął mnie szok.-A gdzie są moi prawdziwi rodzice?- moja ciekawość wygrała i musiałam o to zapytać.
-Tutaj. My nimi jesteśmy.- powiedzieli równocześnie ci państwo, a raczej moi rodzice.
Teraz dopiero zauważyłam duże podobieństwa między nami. Moja mama miała taką samą cerę jak ja, włosy i delikatny nos też. A od taty odziedziczyłam wzrost i oczy.
|||
Jak to się mogło stać? Rozmyślałam nad tym wszystkim. Ale ze zmęczenia zasnęłam. Przemierzałam ciemne ulice. Żadna z latarń nie działała, więc niektóre kamienice wyglądały okropnie. Bałam się, bo nie wiedziałam co może wyskoczyć z każdego rogu, którego mijałam. Nagle usłyszałam jakieś krzyki. Dochodziły zza rogu. Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co mogę tam zobaczyć, ale patrząc na to o jakie są uliczki mogłam się spodziewać wszystkiego. Spojrzałam w tamtą stronę. Zauważyłam moich starych rodziców. Przed nimi stała zakapturzona postać. Ta osoba wyglądała jak jakiś mroczny kosiarz. W jej oczach widziałam gniew i chęć jak najszybszego zabicia.
-Przeszkodziliście mi. Za co jestem na was zły. A teraz wreszcie mogę się was pozbyć.- czarna postać miała przerażający głos, aż po całym ciele przeszły mi ciarki. Po wypowiedzeniu tych trzech, ale jak strasznych zdań, wyjęła piłę mechaniczną i przecięła ich na wskroś. Zaśmiała się, odkładając piłę będącą jeszcze we krwi i zniknęła. Tak nagle.
Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała mokra. Bałam się, a do tego jeszcze te grzmoty za oknem. Przerażające. Zaczęłam płakać. Do mojego pokoju wparował mój brat. Bez pytania przytulił mnie. Wiedział, że muszę się wypłakać. Kiedy już ochłonęłam to zabrał mnie do swojego pokoju obok. U niego było zupełnie inaczej. W jego pokoju dominowała zieleń i szmaragd, a w niektórych miejscach można było zobaczyć jakiś szary lub srebrny odcień. Od razu można było się domyślić, że to barwy Slytherinu. Zaś u mnie w pokoju głównym kolorem był beż i brąz oraz fiolet na firankach, zieleń na poduszkach i morski na rozjaśnienie pokoju. Był idealny. Podszedł do barku i nalał Ognistą do dwóch szklanek. Po czym dał mi jedną i usiadł obok mnie na sofie.
-Dziękuję Blaise.- wzięłam duży łyk ze szklanki.
-Nie ma za co.- zauważyłam mały uśmiech na jego twarzy.- To teraz opowiedz mi co ci się przyśniło.- odwrócił się w moją stronę, a ja dokładnie opisałam mu mój sen.
-Bardzo mi ich brakuje.- znowu się rozpłakałam, a on mnie przytulił.
-Ej siostra nie płacz już, bo ja za chwilę się rozpłaczę. Wszystko się ułoży. Obiecuję.
|||
Nie mam co robić. Matka krząta się po kuchni, a ojciec siedzi ciągle w gabinecie i ,,pracuje”. Więc stwierdziłem, że odwiedzę kumpla. Teleportowałem się pod jego dom. Podszedłem do drzwi i zapukałem w nie. Otworzyła mi jego matka.
-Dzień Dobry pani Zabini zastałem Blaisa?- zapytałem nawet miło. Lubiłem jego mamę, była bardzo interesującą kobietą, a do tego znam ją odkąd byłem pierwszy raz u Blaisa. Jest dla mnie jak druga matka.
-Dzień Dobry Draco. Blaise jest u siebie w pokoju.-uśmiechnęła się, co było u niej rzadko spotykane i zaprosiła mnie do środka.
-Dziękuję.-powiedziałem na odchodnym i skierowałem się w stronę jego pokoju. Jako, że jestem przyjacielem Blaisa nigdy nie pukam w jego drzwi i tak też zrobiłem dzisiaj. Otworzyłem drzwi.
-Siema staaaaa…- to co zobaczyłem rozwaliło mnie całkowicie.- …ry.

Szukałem szczęki gdzieś na podłodze. Moje zachowanie było chyba normalne. Nie na co dzień przecież widzi się szlamę, (ale za to ładną – i tu wymierzyłem sobie liścia w policzek w myślach) tulącą  się i płaczącą zarazem do twojego kumpla. Granger od razu odsunęła się Blaisa. Wypiękniała. Ach, o czym ty myślisz Draco, to jest szlama – zganiłem się w myślach. Granger popatrzyła mi się w oczy, a ja zrobiłem to samo. Zapatrzyłem się. W jej oczach widziałem strach i smutek, ale zarazem chyba … radość? Z moich nie mogła wyczytać nic.

Rozdział drugi przewiduje na ... jutro, albo w
ostateczności pojutrze :)